czwartek, 14 kwietnia 2011

The Mutant Chronicles (aka Kroniki Mutantów); reż. Simon Hunter

Rok 2707, na Ziemi pogłębia się chaos i anarchia wywołana topnieniem zasobów naturalnych naszej planety i bezpardonową walką między oddziałami związanymi z czterema wielkimi korporacjami: Mishimą, Bauhausem, Kapitolem i Imperialem.Podczas starcia wojsk Kapitolu i Bauhausu pocisk uderza w Maszynę, tajemniczy przedmiot, który trafił na Ziemię z kosmosu, a który umożliwia przekształcenie ludzi w krwiożercze mutanty.
Część ludzi ucieka na Marsa, ale większość zostaje wydana na pastwę potworów. W tej sytuacji brat Samuel, lider tajemnego bractwa, w którego posiadaniu są tak zwane kroniki mutantów, werbuje najlepszych żołnierzy z poszczególnych korporacji i wysyła ich z misją zniszczenia Maszyny i oddziałów wroga.


Kroniki mutantów objawiły się światu początkowo jako...gry planszowe (a w zasadzie karciane) i popularne RPG, potem przyszła kolej na komiksy i komputerowe gry wojenne. Większość postaci i wątków z tychże gier pojawia się w obrazie Simona Huntera. Jak na ekranizację gry przystało, mamy w filmie grupkę bohaterów, z których każdy ma przypisaną konkretną rolę, używa charakterystycznej dla siebie broni i ma specyficzne umiejętności. I każdy efektownie, choć inaczej eliminuje podłe kreatury.
Taka przyszłościowa, komiksowa Parszywa dwunastka. Wrażenie to pogłębia jeszcze fakt, że wizja świata przyszłości jest dość...staromodna - żołnierze mają broń i uniformy niewiele różniące się w wielu przypadkach od tych używanych podczas II wojny światowej. Głębszych treści, poza ostrzeżeniem przed prowadzącym do tragedii bezmyślnym eksploatowaniem ziemskich zasobów naturalnych, w filmie nie znajdziemy - to przede wszystkim akcja - pościgi i strzelanki.

2 komentarze: